Jest lepiej, ale jest fatalnie - bezpieczeństwo na polskich drogach.

W tym roku odnotowano 14 212 wypadków co jest wynikiem lepszym niż w ubiegłym roku, gdzie  w pierwszych sześciu miesiącach było ich ponad 16,7 tys.; 1264 osoby poniosły w tym roku śmierć, przed rokiem - ponad 1500. Zmalała też liczba rannych z ponad 20 tys. do 17 515. W porównaniu z okresem sprzed dwóch lat liczba wypadków drogowych zmalała o 21 proc., zabitych - o 29 proc., a rannych - o 22 procent. Oto dane przedstawione przez ministra transportu Sławomira Nowaka na wspólnej konferencji  z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem.

Powyższe statystyki mają bezpośrednie przełożenie na spadek kosztów związanych z akcjami służb ratunkowych, policji i sądów, kosztami leczenia i niezdolności do pracy, uszkodzeniami infrastruktury i pojazdów, a także rentami, zasiłkami pogrzebowymi, zmniejszeniem produkcji i konsumpcji. Według szacunków, kwota przekazana na cele wyżej wymiecione w tym roku uległa obniżeniu o 1,27 mld złotych.

Poprawiła się również sytuacja Polski w Europie pod względem liczby śmiertelnych wypadków drogowych na milion mieszkańców. Takich wypadków w Polsce jest 93, podczas gdy średnia europejska to 60. Oznacza to, że ostatniego miejsca w Europie Polska przesunęła się na trzecią od końca pozycję

„Ostatnie miejsce w tej statystyce było cywilizacyjnym upokorzeniem” powiedział minister Sienkiewicz. W jego ocenie, poprawa statystyk wynika m.in. z prowadzonych kampanii w zakresie ryzyka jazdy na tzw. kacu, w połączeniu z prowadzonym w tym zakresie nadzorem i bezwzględną egzekucją prawa.

Panu ministrowi warto przypomnieć, że „awans” Polski na trzecią pozycję od końca w rankingu najbardziej niebezpiecznych dróg w Europie, nie oznacza że  brak „cywilizacyjnego upokorzenia” stanowi cywilizacyjny skok – w Polsce wciąż ginie statystycznie 50% więcej ludzi niż w innych krajach wspólnoty. Jak mawiał klasyk: skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle, Panie ministrze?

Łukasz Więckowicz